Prezentujemy garść praktycznych porad od Izabeli Gościańskiej, która jest nie tylko kolarką z wieloma sukcesami ale również dietetyczką z wieloletnim doświadczeniem.

” Jak wygląda przygotowanie do zawodów długodystansowych, czyli takich, w których Twoja aktywność trwa dłużej
niż 6 godzin?

Warto zastanowić się nad innymi źródłami energii niż cukier prosty. Dlaczego? Takie
przygody charakteryzują się wysiłkiem tlenowym i dla wielu uszkodzeniem mięśni. Dlatego idealnym
rozwiązaniem mogą być najsmakowitsze połączenia cukru i tłuszczu oraz odrobiny białka, np.
serniczek? Bo kto nie lubi serniczka? 😉 Tak, taki domowy (z rodzynkami czy bez?) zawinięty w folię
aluminiową. Po serniczku warto zjeść coś słono-tłustego i sycącego, np. kanapka z białego pieczywa z awokado, solą i
serem, np. kozim lub po prostu klasyczna buła z serem żółtym, keczupem i natką
pietruszki/roszponką.
Kabanosów nie polecam – wysokie ryzyko ‘zgagi’, ale szynka parmeńska lub z indyka do powyższej
kanapki sprawdzi się idealnie. Dla wege polecam hummus klasyczny lub pesto i suszone pomidory.
Żeby nie brać przyczepki jedzenia można też pomyśleć o kilku małych batonikach składających się z
orzechów i suszonych owoców i najlepiej masła orzechowego, które zwiększa kaloryczność.
Snickers? Tak to idealny moment, żeby bez wyrzutów sumienia pochłonąć wersję XL. Po 4 batoniku
zapewne zapragniemy innej konsystencji, może galaretka energetyczna, żelki? Najlepiej te z kofeiną
lub po prostu do kawki kupionej po drodze.
A co do picia? Woda (niegazowana, żeby bidon nie wybuchł), dużo wody, im cieplej tym jeszcze
więcej. Co 3 bidon może zostać wzbogacony w elektrolity lub po prostu izotonik, który najlepiej w
ciepłe dni rozcieńczyć jeszcze wodą. Oczywiście całego prowiantu nie zabieramy ze sobą, tylko
uzupełniamy zapasy na trasie, na punkcie odżywczym, w lokalnych sklepikach lub pukając do przypadkowych domostw,
kranówki jeszcze nikt w życiu mi nie odmówił 😉
Jak często jeść? W zależności od tempa, co 60-90 min. Po bardziej sycącym posiłku, np. obiedzie
można zrobić przerwę nawet 120 minutową. Pić tak, żeby nie poczuć pragnienia, co 20-30 min kilka
łyków, w upalne dni nawet co 5 minut!

Najlepiej jak wybierzecie produkty sprawdzone wcześniej na treningach i które Wam smakują. Pamiętajcie, żeby nie nastawiać się tylko na słodkie produkty, ponieważ najczęściej po kilku godzinach już wcale nie będziecie mieć na nie ochoty. W konsekwencji przestaniecie w ogóle jeść, a z tym lepiej nie ryzykować przy tak długim dystansie. Na ostatnich kilometrach może zwyczajnie „odciąć Wam prąd”, a taka sytuacja może zabrać całą frajdę z wyścigu i przygody.

Zapasowo, na wyraźne spadki energii polecam mieć schowany żel energetyczny, który błyskawicznie postawi Wam na nogi. Pomoże kiedy macie kryzys lub skończyło Wam się „normalne” jedzenie, a do najbliższego sklepu jeszcze daleko.

Pamiętajcie, żeby przed wyścigiem nie jeść ciężkostrawnych potraw, a raczej coś lekkiego z dużą ilością węglowodanów.

Po wyścigu uzupełnijcie braki węglowodanowe i białkowe, jedzcie dużo warzyw i owoców i co bardzo ważne (!) uzupełnijcie ilość wody (szczególnie jeśli wyścig był w upalny dzień), a gwarantuję, że regeneracja przebiegnie szybciej i przyjemniej.

Do zobaczenia na wyścigu!

Iza 🙂